Wieczór ciemny i ponury. Wieczór, który zacznie zmieniać
czyjeś życie.
Dotarłam przed blok,
rozejrzałam się dookoła i na parkingu zauważyłam pięć czarnych BMW z przyciemnianymi
szybami i zakrytymi tablicami.
„Kurwa, to ci pieprzoni złodzieje” powiedziałam w duchu.
Szybko wyjęłam telefon i wykręciłam numer na policje.
~Rozmowa~
R (mój rozmówca): Słucham?
J (ja): Chciałabym zgłosić włamanie.
R: Gdzie?
J: Na Wall Street 29.
R: Dobrze, wysyłam radiowozy. Do widzenia.
Ok., jedno załatwione, policja w drodze. Mam nadzieję, że
zdążą na czas. Podeszłam do ściany i zaczęłam nasłuchiwać, czy aby złodzieje
nie planują już wrócić. Po chwili nasłuchiwania usłyszałam głosy.
- Jesteście wszyscy?
- Tak.
- Tak.
- Tak.
- Tak.
Szybko porównałam głosy, cholera, jest ich pięciu, nie dam
rady.
- To spadamy, zaraz przyjadą gliny. – powiedział pierwszy
głos, który zbliżał się z każdą chwilą, już są blisko.
I buch! Po chwili zaczęli wychodzić z budynku jeden za
drugim nie zauważając mnie.
„Teraz, albo nigdy” pomyślałam gdy czwarta postać wyszła z
budynku. Już w oddali słyszałam dźwięk syren. Może zdążą złapać wszystkich.
Wystawiłam nogę i bach! Piąty koleś runął na ziemię. Nim zdążyłam do niego
podejść i przytrzymać chłopak wstał. Spadł mu kaptur odkrywając piękne blond
włosy kontrastujące z mrokiem nocy.
- Kto ty kurwa jesteś?! – spytał bardzo stanowczo.
- Nikt. – odpowiedziałam przestraszona i zaczęłam uciekać. Już
po kilku krokach chłopak mnie złapał i szepnął do ucha:
- Teraz pojedziesz ze mną.
- Wsadził mnie do samochodu na miejsce pasażera, a sam
usiadł przed kierownicą i odpalił. „Zachciało mi się udawać bohaterkę”. Odgłos syren policyjnych był coraz głośniejszy.
Blondyn wyjął telefon i wykręcił numer do któregoś ze swoich kumpli.
- No hej. Słuchaj, nie zdążę przed policją, na pewno się z
nimi minę. Zjadę gdzieś. Spotkamy się tam gdzie zawsze.
Rozłączył się, zjechał w jakąś ciemną uliczkę, popatrzył na
mnie i powiedział:
- Teraz wyjdę z samochodu i zdejmę materiał z tablic, a ty
tu grzecznie zaczekasz. Jeżeli będziesz próbowała uciec lub zamkniesz samochód to
mam przy sobie broń i zabiję cię. Jasne?
Pokiwałam twierdząco głową. Był naprawdę chory. Co chciał mi
zrobić? Zgwałcić, a potem zabić? Czy od razu zamordować? Mógłby to zrobić
teraz, i on nie musiałby się denerwować i ja nie musiałabym się bać.
Po chwili wrócił z kawałkami czarnego materiału, schował do
schowka, rozebrał czarną bluzę, pod spodem miał czerwoną.
O co tu do cholery chodzi?
4 komentarze = następny rozdział