niedziela, 27 października 2013

Rozdział 2



Wieczór ciemny i ponury. Wieczór, który zacznie zmieniać czyjeś życie.

Dotarłam przed  blok, rozejrzałam się dookoła i na parkingu zauważyłam pięć czarnych BMW z przyciemnianymi szybami i zakrytymi tablicami.
„Kurwa, to ci pieprzoni złodzieje” powiedziałam w duchu. Szybko wyjęłam telefon i wykręciłam numer na policje.
~Rozmowa~
R (mój rozmówca): Słucham?
J (ja): Chciałabym zgłosić włamanie.
R: Gdzie?
J: Na Wall Street 29.
R: Dobrze, wysyłam radiowozy. Do widzenia.
Ok., jedno załatwione, policja w drodze. Mam nadzieję, że zdążą na czas. Podeszłam do ściany i zaczęłam nasłuchiwać, czy aby złodzieje nie planują już wrócić. Po chwili nasłuchiwania usłyszałam głosy.
- Jesteście wszyscy?
- Tak.
- Tak.
- Tak.
- Tak.
Szybko porównałam głosy, cholera, jest ich pięciu, nie dam rady.
- To spadamy, zaraz przyjadą gliny. – powiedział pierwszy głos, który zbliżał się z każdą chwilą, już są blisko.
I buch! Po chwili zaczęli wychodzić z budynku jeden za drugim nie zauważając mnie.
„Teraz, albo nigdy” pomyślałam gdy czwarta postać wyszła z budynku. Już w oddali słyszałam dźwięk syren. Może zdążą złapać wszystkich. Wystawiłam nogę i bach! Piąty koleś runął na ziemię. Nim zdążyłam do niego podejść i przytrzymać chłopak wstał. Spadł mu kaptur odkrywając piękne blond włosy kontrastujące z mrokiem nocy.
- Kto ty kurwa jesteś?! – spytał bardzo stanowczo.
- Nikt. – odpowiedziałam przestraszona i zaczęłam uciekać. Już po kilku krokach chłopak mnie złapał i szepnął do ucha:
- Teraz pojedziesz ze mną.
- Wsadził mnie do samochodu na miejsce pasażera, a sam usiadł przed kierownicą i odpalił. „Zachciało mi się udawać bohaterkę”.  Odgłos syren policyjnych był coraz głośniejszy. Blondyn wyjął telefon i wykręcił numer do któregoś ze swoich kumpli.
- No hej. Słuchaj, nie zdążę przed policją, na pewno się z nimi minę. Zjadę gdzieś. Spotkamy się tam gdzie zawsze.
Rozłączył się, zjechał w jakąś ciemną uliczkę, popatrzył na mnie i powiedział:
- Teraz wyjdę z samochodu i zdejmę materiał z tablic, a ty tu grzecznie zaczekasz. Jeżeli będziesz próbowała uciec lub zamkniesz samochód to mam przy sobie broń i zabiję cię. Jasne?
Pokiwałam twierdząco głową. Był naprawdę chory. Co chciał mi zrobić? Zgwałcić, a potem zabić? Czy od razu zamordować? Mógłby to zrobić teraz, i on nie musiałby się denerwować i  ja nie musiałabym się bać.
Po chwili wrócił z kawałkami czarnego materiału, schował do schowka, rozebrał czarną bluzę, pod spodem miał czerwoną.
O co tu do cholery chodzi?

4 komentarze = następny rozdział

sobota, 26 października 2013

ROZDZIAŁ 1



Noc gwiazd skrytych za chmurami. Noc pozbawiona blasku księżyca.

Spałam, gdy nagle około 3 nad ranem ze snu wyrwał mnie odgłos syren policyjnych. „Masakra” pomyślałam próbując zasnąć ponownie, ale ciekawość nie pozwoliła mi na to i podeszłam do okna.

Na zewnątrz było już sporo ludzi oblegających policjantów, a chłopak z sąsiedniego bloku – Mark rozmawiał z jednym z nich, sadząc po ubiorze był to komendant.

Miałam wielką ochotę dowiedzieć się co jest grane, ale i tak nie przepchnęłabym się przez tłum, a poza tym muszę się wyspać, bo jutro o 7 otwieram sklep, a następnego dnia plotki będą już krążyć po mieście, więc i tak wszystkiego się dowiem.

Poszłam do łóżka i po krótkiej chwili zasnęłam.



~ Następnego dnia ~

Wstałam o 6, ale za cholerę się nie wyspałam, lecz cóż mogłam na to poradzić, do pracy musiałam iść tak, czy siak.

Ubrałam się, doprowadziłam się do ładu, nie zdążyłam przygotować sobie śniadania, więc chwyciłam jabłko i wyszłam z mieszkania szybko przekręcając klucz w zamku i pędem wyleciałam z bloku.

Drogę pokonałam prawie biegnąc. Minutę przed 7 byłam w butiku, Podeszłam do telefonu stacjonarnego i wykręciłam numer szefa i zameldowałam, że już jestem. Szef jest strasznie surowy i kara nas za każde spóźnienie, chociaż i tak pierwsi klienci pojawiają się dopiero po 8.

Dzień w sklepie upłynął jak zwykle. Kilka minut przed zamknięciem w sklepie pojawił się Paul, chłopak, który mnie podrywał. Raz był oto z miesiąc temu umówiłam się z nim miesiąc temu, ale to był niewypał, potem kilka razy był w sklepie prosić o druga szansę, ale byłam nieugięta i odpuścił sobie, widocznie nie na długo.

- Co ty tu robisz? – spytałam z lekką irytacją w głosie.

- Słyszałaś, że wczoraj okradli blok, gdzie mieszka Mark?

- Widziałam policję, ale nie wiedziałam co dokładnie się stało.

Zapadła chwila ciszy, nie rozumiałam co Paul chce przez to powiedzieć, bo wątpię, żeby przyszedł, powiedział i sobie poszedł. Miał jakiś cel, tylko jak na razie nie wiem jaki.

- Zamykasz sklep?

- Tak, za chwilę, a o co chodzi?

- Odprowadzę Cię.

I mam, o to mu chodziło, znalazł sobie pretekst, żeby mnie odprowadzić.

- Nie.

- Ale dlaczego?

- Poradzę sobie, a poza tym złodzieje nie są tacy głupi, żeby napadać dwa dni z rzędu bloki stojące obok siebie. Odpuść sobie. – dwa ostatnie słowa wymówiłam bardzo stanowczo. Paul chyba zrozumiał, że się nie ugnę, obrócił się na pięcie i wyszedł, a ja zamknęłam sklep i ruszyłam z stronę domu nieświadoma tego, co zdarzy się dzisiejszej nocy.

Do następnych rozdziałów będę dobierać muzykę.
W następnym rozdziale akcja się rozkręci.
3 komentarze = następny rozdział

PROLOG



„Pozory mylą” – to bardzo znane powiedzenie, które często kierujemy do innych, a sami oceniamy ludzi po wyglądzie i myślimy, że wiemy o tym człowieku prawie wszystko, a okazuje się, ze nie wiemy nic. I dopiero wtedy łapiemy się za głowę i zadajemy sobie pytania: „Co takiego w nim widziałam?”, „Dlaczego związałam się z takim egoistą?”, lub „Dlaczego nie skorzystałam z jego pomocy?”, „Dlaczego skreśliłam go już na początku, choć nie znałam go?”



Ludzie!

Dlaczego oceniacie innych nic o nich nie wiedząc?


A więc mamy prolog, mam nadzieję, że zaintrygował Was do czytania następnych części. A więc kolejne części będą co tydzień w weekendy, chociaż jeśli będziecie chętnie komentować to mogą pojawiać się częściej.

Rozdział pierwszy pojawi się dzisiaj lub jutro.