Ścisnęła moje ramię.
Właśnie siedzieliśmy w kolejce.
- Spokojnie, to nie jest takie szybkie jak się wydaje.
- No ja nie wiem.
- Jestem obok ciebie, nic ci się nie stanie.
- Za 20 sekund odpalamy – dobiegł do nas głos z megafonu.
Ałć, Alice ma mocny uścisk.
- Kochanie, zaraz przebijesz mi skórę na przedramionach. Złap moją dłoń.
Tylko proszę, nie połam jej.
Ścisnęła moją dłoń, a ja objąłem ją ramieniem. Na następny raz muszę
pamiętać, żeby wziąć jakieś ochraniacze, czy coś, bo jak tak dalej pójdzie to
po opuszczeniu wesołego miasteczka będę wyglądał jak po wyjściu z klatki z
jakimś dzikim zwierzęciem.
Kolejka drgnęła, a dziewczyna ścisnęła powieki i wtuliła głowę w mój tors.
Jechaliśmy coraz szybciej. Teraz miało się zacząć. Wjechaliśmy na górkę.
Kolejka stanęła i Alice odkleiła się ode mnie i ruszyliśmy w dół. Wtedy damska
część pasażerów (z moją dziewczyną włącznie)zaczęła krzyczeć .
- Aaa…
Pod górkę i z górki. Gdy jechaliśmy pod górkę wszyscy wyluzowali, na górce
wstrzymywali oddechy i z górki darli się wniebogłosy i tak przez 5 minut.
Wysiadłem z kolejki nieźle ogłuszony.
- Nie było tak źle? – po chwili odezwałem się do Alice.
- Nie było, ale i tak raczej drugi raz nie chciałabym na to iść.
- Ok, teraz ty wybierasz.
- Samochodziki – rzekła radośnie. – Ja prowadzę.
Uniosłem ręce w geście poddania się.
- Ok mistrzyni kierownicy.
- A żebyś wiedział – odparła triumfalnie.
~~~
Usiedliśmy na ławce, a ja w ręce trzymałem watę cukrową. Byliśmy na
kolejce, 6 razy na samochodzikach i po 1 razie na każdej karuzeli, a było ich
(dla osób w naszym wieku) 3. A, i jeszcze beczka śmiechu.
- Świetnie się bawiłam – z blaskiem w oczach zwróciła się do mnie.
- Ja też.
Zaczęliśmy się całować.
- Ej, ej – odsunąłem się od niej – Mam teraz watę cukrową we włosach – odparła
ze śmiechem.
- Spróbujmy, jeszcze nigdy nie próbowałem waty cukrowej z włosami.
- A idź ty – zabawnie mnie odepchnęła.
- Ach – teatralnie przewróciłem oczami. – Foch forever – odwróciłem się od
dziewczyny.
- Serio?
- Serio, serio.
- Och, sorry.
- Chcę buziaka na przeprosiny.
Cmoknęła mnie w policzek.
- Przepraszam.
- Nie w policzek.
Cmoknęła mnie w usta.
- Już? – spytała.
Ująłem jej twarz w dłonie i wpiłem się w jej usta.
- Tak się przeprasza.
I równocześnie oblizaliśmy wargi.
No więc zaczęły się wakacje, ale na razie nie zwiększam częstotliwości ukazywania się rozdziałów. Będą raz w tygodniu. Niekoniecznie w weekendy, ale 1 raz w tygodniu. Może jeśli napisze kilka rozdziałów do przodu to będą częściej. To się zobaczy.
Życzę Wam udanych wakacji.