niedziela, 25 maja 2014

ROZDZIAŁ 35



Zaparkowałem przed restauracją. Otworzyłem drzwi Alice i pomogłem jej wysiąść.
- Ale ja nie mam odpowiednich ciuchów do takiej restauracji – szepnęła do mnie dziewczyna.
- Ja też nie. Usiądziemy sobie z boku i nikt nie będzie zwracał na nas uwagi.
Kelner podszedł do nas.
- Słucham?
- Mamy rezerwacje.
- Na jakie nazwisko?
Kolejna rzecz, której Liam mi nie powiedział.
- Horan – zaryzykowałem. Sprawdzał coś w swoim notesie.
- Tak, mamy. Zaprowadzę państwa do stolika.
Tak jak prosiłem Liama stolik w rogu, z dala od innych gości.
- Zaraz przyniosę menu.
- Miły ten kelner – skomentowała Alice.
- Musi być miły. Za to mu płacą.
- Oto menu. Chcą się państwo dłużej zastanowić, czy poczekać?
- Gdy będziemy gotowi zawołam pana.
- Dobrze.
Odszedł. Alice dziwnie przyglądała się menu.
- Jeśli nie odpowiadają ci potrawy to możemy pójść gdzie indziej – powiedziałem.
- Nie chodzi o to, że są złe, ale widziałeś te ceny?
- Na ceny nie patrz. To akurat nie stanowi problemu.
W końcu zdecydowaliśmy się na kurczaka z frytkami i surówką. Najlepsze są te najprostsze dania.
W czasie pomiędzy zamówieniem, a dostarczeniem nam jedzenia komentowaliśmy film.
Jej uśmiech, oczy szczęśliwe, pełne miłości. Z każdą chwilą zakochiwałem się w niej coraz bardziej. To pierwsza dziewczyna od trzech lat, którą pokochałem tak naprawdę, bezinteresownie i całym sobą. Zaangażowałem się. Zawsze bałem zaangażować w związek, bo wtedy rozstanie boli, ale bez tego nigdy nie będę miał rodziny, a bardzo kiedyś chciałbym mieć dzieci. Trzeba zaryzykować.
Gdy kelner przyniósł nasze zamówienia zaczęliśmy jeść i dalej rozmawialiśmy na temat filmu. Potem rozmowa zeszła na zwierzęta domowe. Alice miała kiedyś pieska i kanarki. Ja też miałem kiedyś psa, ale zostawiłem go w domu rodziców.
- A chciałabyś mieć jakieś zwierze?
- Może psa. Właściciel bloku nie pozwala na duże zwierzęta, więc jakiś mały byłby ok, ale jest też sprawa pracy od rana do wieczora. Nie miałabym kiedy go wyprowadzać i opiekować się nim.
- Ale teraz nie musisz pracować. Masz czas.
- Ale za niecałe dwa tygodnie wracam do pracy.
- Nie musisz.
- Muszę.
- Mam dobrze zarabiającą firmę. Będzie ok.
- Za dwa tygodnie wracam do swojego życia.
- Nie musi tak być. Przemyśl to – powiedziałem błagalnym tonem.
- Dobrze, przemyślę. A teraz nie rozmawiajmy już o tym.
I rozmowa zeszła na książki.
Po skończonej kolacji zapłaciłem rachunek i wsiedliśmy do samochodu.
Kierunek – wesołe miasteczko.


Pięknie dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem.

Liczę na opinie ;)

niedziela, 18 maja 2014

ROZDZIAŁ 34



 Z każdą chwilą widok był coraz piękniejszy. Na samej górze widać było Londyn i najbliższą okolicę. Te wszystkie budynki były malutkie, a Tamiza płynęła sobie niczym wstążka.

Będąc na górze Alice wpadła na świetny pomysł.

- Znajdźmy Twój dom.

- Nasz dom, kochanie, nasz – poprawiłem ją, a gdy spojrzała na mnie w jej oczach błysnęły łzy.

Spojrzałem przez ścianę kapsuły.

- To chyba ten – wskazałem przypadkowy dom. Chciałem zająć czymś jej myśli, żeby mi się tu nie rozpłakała.

- Nie, zupełnie inna okolica. Może tamten?

- Raczej nie. Najpierw ustalmy kierunek. Tam jest Big Ben, tam moja galeria. Gdzieś tam – wskazałem kierunek, gdzie leżał dom. Nasz dom.

- Tak, widzę. To na pewno tamten – bezbłędnie. Ma dobre oko.

- Dokładnie kochanie – pocałowałem ją.

Zjeżdżaliśmy w dół. Piękne widoki. Będę musiał zabrać ją tu jakiegoś wieczoru. Wtedy dopiero jest niesamowicie.

Na dół jechaliśmy w kompletnej ciszy ciesząc się swoją obecnością.

Gdy już wyszliśmy rzuciłem do Jack’a

- Wpadnij niedługo z dziewczyną. Jak co to masz mój numer. Zadzwoń. Do zobaczenia.

Gdy wsiedliśmy do samochodu podałem dziewczynie kartkę z repertuarem kina.

- Wybierz coś – rzuciłem. Na żółto masz zaznaczone co mogłoby nam pasować.

- A co być chciał?

- Mi obojętnie. Byleby nie było morza łez, ani nic dennego.

- Komedia?

- Byłoby idealnie.

- Może gorący towar?

- Słyszałem, że bardzo śmieszne. Jak dla mnie bomba.

- Ok, to gorący towar.

- O której jest?

- O 16.

- Ok, to zadzwoń do Liama z mojego telefonu i powiedz, żeby zarezerwował miejsca gdzieś na środku sali. Nazwa kina jest na dole.

- Ok.

Zadzwoniła do Li, a ten zarezerwował bilety. O 16 byliśmy przed budynkiem. Szybko kupiłem bilety, a Alice popcorn i colę.

Zdążyliśmy. Akurat kończyły się reklamy. Oprócz nas było z 20 innych osób. Jedliśmy popcorn popijając colą i co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. To była jedna z najlepszych komedii jakie oglądałem.

Z kina wyszliśmy o 18.

- I jak ci się podobało? – spytałem dziewczyny.

- Cudowny dzień.

- Jeszcze się nie skończył. Mamy jeszcze dwie rzeczy do zaliczenia.

- To co teraz?

- Kolacja w restauracji.

Wsiedliśmy do samochodu i chwilę się zastanowiłem. Jaki jestem głupi. Kazałem zarezerwować Liamowi stolik w restauracji, a nie wiem gdzie.

Powiedziałem Alice, że muszę iść do toalety i zadzwoniłem do Liama.

J:Stary, do jakiej restauracji mam jechać?

L: Na West Lide obok centrum handlowego jest miła restauracyjka.

J: Ok, dzięki.

L: Ej, było już bum cyk bum cyk?

J: Spadaj – zaśmiałem się. – Jak wpadniesz to dowiesz się jak było. Pa.

L: Pa.

Przepraszam, ze tak późno, ale miałam dużo do zrobienia do szkoły. Po weekendzie, a ja już mam dość nauki na cały tydzień.
Przepraszam również za wszystkie błędy, ale pisałam na szybko.
Liczę na jakieś opinie.

sobota, 10 maja 2014

ROZDZIAŁ 33



- A jednak zdecydowałaś się wrócić do Londynu?
- Tak, to mój kraj. Tu spędziłam dzieciństwo. Gdy byłam nastolatką obiecałam sobie, że po maturze jeżeli znajdę w Londynie pracę to wrócę tu i tak też się stało.
- A jeśli można wiedzieć kim był człowiek, którego twój ojciec rzekomo zabił?
- Mike Potter – znam to nazwisko.
- Ten Mike Potter?
- Tak.
- Głośna sprawa. Czytałem o niej później. Sprawcy do dziś nie odnaleziono. A twój ojciec wie, kto zabił Mike’a Potter’a?
- Nie jest pewny, ale mogli to być jego wrogowie z przeszłości.
- I nie zgłosił tego na policje?
- Nie, i tak by mu nie uwierzyli.
Przyszedł przewodnik.
- Dzień dobry – powiedział. Równocześnie odwróciliśmy się w jego stronę. – Widzę, że zapoznajecie się z historią Big Bena.
- Tak, trochę – odpowiedziała Alice. Trochę dziwna sprawa z jej ojcem, ale nie będę sobie dziś zawracać tym głowy. Dzisiejszy dzień ma być piękny. Do środka zaczęli wchodzić inni turyści.
- Dobrze, dobrze – odezwał się przewodnik. – Proszę o ciszę i ustawcie się, bo zaraz zaczynamy zwiedzanie. Im później wyruszymy tym mniej zobaczycie.
Dziewczyna pociągnęła mnie na początek. Szliśmy zaraz za przewodnikiem. Nudziłem się jak mops. Ta cała historia mnie nie interesowała. Wolałem oglądać, niż słuchać. Nigdy przesadnie nie lubiłem zwiedzania. Po cichu wysłałem SMSa do Liama, żeby zarezerwował stolik w jakiejś dobrej restauracji na 18-20. Myślę, że wyrobimy się w tym czasie. Spojrzałem na Alice. Była taka rozpromieniona. Jej szczęście wynagradzało tą nudę. O 14.30 wyszliśmy z budynku. Poprosiliśmy ochroniarza, żeby zrobił nam zdjęcie na tle Big Bena i szybko pobiegliśmy do samochodu.
- Co teraz? – spytała, gdy odpalałem.
- London Eye.
- Cudownie.
O 15 byliśmy już przed obiektem. Przywitałem się z kolegą, który wpuszczał ludzi do tych jakby kapsuł.
- Hej stary – uścisnąłem go.
- Cześć Niall. Kto to? – wskazał na dziewczynę u mego boku.
- To maja dziewczyna Jack Alice, Alice Jack.
Przywitali się.
- Chcecie się przejechać? – spytał.
- Po to tu przyszliśmy.
- Ok, wpuszczę tych ludzi, a potem wy wejdziecie.
- Co tam u ciebie słychać? – zagadnąłem, gdy zajmował się turystami.
- A… jakoś leci. Pracę mam, dziewczynę też, niedługo brzdąc.
- Serio? – Jack nigdy nie był typem, który chciałby zmieniać pieluchy. Lubił przelotne przygody.
- No. Trzeba w końcu dorosnąć.
- To gratulacje.
- Dzięki. Dobra, wsiadajcie.
Gdy kapsuła się zamknęła objąłem Alice.


To teraz powracamy do rozdziałów w weekendy, chyba, że będzie wolne, albo nauczyciele popuszczą.

Liczę na jakieś opinie.

wtorek, 6 maja 2014

ROZDZIAŁ 32



Po 40 minutach drogi byliśmy na miejscu.
- Big Ben – Alice entuzjastycznie uniosła głos i pobiegła w stronę budynku. Jaka była radosna. Jej szczęście udzieliło mi się i szybko zamykając samochód pobiegłem za nią. Przed Big Ben’em była bardzo długa kolejka ludzi. Al od razu stanęła na końcu. Zdziwiłem się trochę widząc ją na końcu kolejki. Chyba jeszcze nie zrozumiała, że jest tu z Niall’em Horanem. Młodym bogaczem i członkiem gangu.
- Alice, chodź ze mną.
Zdziwiła się, ale podeszła do mnie.
- Dlaczego mnie zawołałeś, ktoś nam zajmie kolejkę.
- Spokojnie – uśmiechnąłem się do niej. – Ze mną nie będziesz czekać.
Podeszliśmy do kasy biletowej. Kupiłem bilety i podeszliśmy do ochroniarzy przy wejściu. Są z firmy Louisa i nie mam problemu, żeby wejść bez kolejki. Szepnąłem hasło, a on wpuścił nas do środka mówiąc, że za 5 minut przyjdzie po nas przewodnik.
Alice przyglądała mi się podejrzliwie.
- No co? – spytałem.
- Dlaczego weszliśmy bez kolejki? – wiedziałem, ze zada to pytanie. Dobrze, że teraz to zrobiła, przynajmniej będzie wiedziała co to znaczy być dziewczyną Nialla Horana.
- Ponieważ po pierwsze nie mamy czasu, bo musimy zaliczyć jeszcze inne miejsca. A po drugie zauważyłaś znaczek na uniformie ochroniarza?
Skinęła twierdząco głową.
 - Ci ochroniarze są z firmy Louisa, więc muszą nas wpuścić, inaczej pożegnają się ze stanowiskiem.
- Aha – Alice wzruszyła ramionami.
Podeszła do tablicy w rogu na której opisany był cały obiekt i jego historia. Podszedłem do niej i objąłem od tyłu.
- Byłaś już tu kiedyś? – zapytałem, bo była strasznie podekscytowana.
- Tak, ale nie za bardzo pamiętam. Miałam wtedy z 4-5 lat.
- I od tego czasu tu nie byłaś?
- Nie było takiej okazji. Gdy miałam 6 lat przeprowadziliśmy się razem z rodzicami i dwoma braćmi do Hiszpanii, po 2 latach do Włoch, potem za rok do Niemiec, po następnym roku do Norwegi i w końcu dwa lata później do Polski. Wróciłam do Wielkiej Brytanii, ponad rok temu, po maturze. John wrócił ze mną, a Tom z rodzicami został w Polsce.
- Zwiedziłaś świat.
Słabo się uśmiechnęła. Chociaż nie chciałem sprawiać jej bólu nurtowało mnie jedno pytanie.
- Dlaczego tak często się przeprowadzaliście? Jeśli nie chcesz to nie mów, zrozumiem.
- Powiem, bo nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic, ale obiecał, że zostanie to miedzy nami.
Odwróciłem ją w moją stronę i spojrzałem głęboko w oczy.
- Obiecuję.
- Mój ojciec jest poszukiwany za morderstwo. To znaczy nie zabił tego człowieka, ale wszystkie dowody wskazują na niego. Dzień przed morderstwem ktoś ukradł ojcu broń. Tamtego dnia pokłócił się z tym zabitym mężczyzną. W młodości miał nadzór kuratora za bójki, więc wiedział, że się z tego nie wyplącze. Rodzice podjęli decyzje o ucieczce. Spytali nas o zgodę. A, ze byliśmy mali spodobała nam się wizja Nowego domu. Tak naprawdę dopiero w Polsce odetchnęłam z ulgą, bo mieliśmy zostać tam na dłużej. Minęło 6 lat od sprawy, więc znikome szanse, że ktoś nas będzie szukać. Mieliśmy lewe dowody, wszystko było ok. Tam skończyłam gimnazjum i zdałam maturę.


Nie wiem, czy zauważyliście, pod postem "HAPPY" jest rozdział 31.
Jeśli będą 2/+ komentarze next w sobotę. 
I te same pytania co pod poprzednim
Podoba się? Chcecie sceny +18?