poniedziałek, 18 sierpnia 2014

EPILOG



Narrator

*10 lat później*
Ani Niall, ani Alice od niespełna 10 lat nie byli w pełnym miłości związku.
Alice przez dwa lata miała chłopaka, ale nie kochała go, zrozumiała to dopiero po jakimś czasie.
Związki Niall’a nie trwały dłużej niż dwa miesiące.
Gang Niall’a rozpadł się już 5 lat temu, a od trzech lat nie ma żadnych skutków tego, że kiedyś w nim był.
Szedł piątkowym, majowym wieczorem po uliczkach Londynu. Nie patrzył gdzie idzie. Nagle kobieta wychodząca z budynku wpadła na niego z takim impetem, że mężczyzna przewrócił się twarzą na chodnik.
- Przepraszam – powiedziała nie widząc twarzy zakapturzonego mężczyzny. On podnosząc się zauważył tabliczkę na budynku z napisem Wall Street 30. Gdy odwrócił się ujrzał ją. Przez chwilę stali osłupieni patrząc na siebie.
- Alice?
- Niall? – kobieta zdjęła mu kaptur z głowy.
- Znowu tu. Dokładnie jak 10 lat temu. Znowu mnie przewróciłaś. Śpieszysz się gdzieś?
- Nie. Tak tylko chciałam się przejść.
- To może dasz zaprosić się na kolację? Porozmawiamy trochę.
- Jasne – kobieta uśmiechnęła się, a w głębi serca skakała jak mała dziewczynka.
Blondyn również bardzo się ucieszył.
Podczas kolacji w restauracji  rozmawiali.
Alice opowiadała o swojej pracy w szkole, a Niall o swoich galeriach, które są już na całym świecie oraz o tym, ze gang się rozpadł. Potem opowiadali o swoich niezbyt udanych romansach, a następnie wspominali dawne czasy, gdy byli razem. Co prawda nie był to długi czas, ale na pewno bardzo szczęśliwy dla obojga. Ich uczucie wobec siebie powoli na nowo się rozpalały.
Gdy po skończonej kolacji Niall odprowadził kobietę pod blok, w którym mieszkał ujął jej dłonie w swoje i zapytał.
- To, że spotykamy się tutaj ponownie dokładnie 10 lat po pierwszym powiedzmy spotkaniu nie jest przypadkiem. Może zaczniemy wszystko od nowa? Może spróbujemy jeszcze raz?
- Tak – odpowiedziała niemal natychmiast rozpromieniona i rzuciła się mężczyźnie na szyję.

*Trzy lata później*
Już od roku Niall i Alice SA małżeństwem, a przed chwilą kobieta urodziła zdrowego, pięknego synka – Jamesa Horana.

„Szczęście czeka gdzieś na ciebie. Pamiętaj o tym.”


No to koniec tego fanfika. Pisałam go od Listopada, więc jakby nie patrzeć 10 miesięcy. 
Dziękuję Wam wszystkim za komentarze, za wsparcie, bo bez was już bym tego nie pisała.  
Na razie nie planuję nowego bloga, za dwa tygodnie druga klasa liceum, rozszerzenia, nie wiem jak ja to ogarnę. 
Pisania nie rzucam, jestem w trakcie pisania powieści,coś długo mi to idzie, bo nie mam nawet połowy, ale mam nadzieję, że do końca wakacji połowa będzie, a może po feriach już cała, kto wie. 
Trzymajcie się cieplutko i jeszcze raz za wszystko dziękuję.

~Wasza Titantiska :*

sobota, 16 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 44



Po godzinie dziewczyna zeszła z dwiema walizkami ze schodów, a ja patrzyłem przez okno.
- Trzeba było mnie zawołać, pomógłbym ci.
Spojrzałem w jej oczy, płakała.
- Hej, nie warto płakać – ująłem jej twarz w swoje dłonie. – Ułożysz sobie życie z kimś innym. Z kimś, kto nie będzie sprowadzał na ciebie kłopotów.
Złożyłem na jej ustach pocałunek, ostatni pocałunek.
 -Jedziemy?
- Tak – odpowiedziała cichutko.
Wziąłem jej walizki i wpakowałem do samochodu. Cała droga minęła nam w milczeniu. Dopiero u celu odezwałem się.
- Jeśli będziesz czuła się zagrożona, będziesz miała wrażenie jakby ktoś cię śledził dzwoń od razu do mnie to przyjadę. Dobrze?
- Ok.
Wniosłem jej walizki i pomogłem wstawić je do mieszkania.
- Aha, prace możesz zacząć od jutra, albo kiedy chcesz. Jakby były jakieś problemy z szefem to dzwoń.
Stanąłem w drzwiach.
Nie wiedząc co powiedzieć z moich ust wyleciało krótkie
- To pa.
- Pa.

*5 dni później*
*Oczami Alice*
Po rozstaniu z Niallem czuję się strasznie, ale powoli wracam do dawnego życia. Wiem, że zrobił to dla mojego dobra.
Wchodząc na klatkę schodową zauważyłam w mojej skrzynce list. Bez znaczka, bez nadawcy. Na kopercie było napisane tylko: „Dla Alice” i nic więcej.
Gdy weszłam do mieszkania od razu udałam się do salonu. Tam siadając na kanapie otworzyłam kopertę.
W środku były zdjęcia. Pierwsze przedstawiało mnie przy Big Benie, a na odwrocie było napisane:
„Chciałaś zdjęcie przy Big Benie to proszę. Dorzuciłem jeszcze kilka innych.
Niall ”
Kilka następnych to nasze selfie. W London Eye, dwa z wesołego miasteczka i trzy z domu. Na odwrocie ostatniego napisane było:
„Kocham cię
Twój Niall”
Rozpłakałam się. Moja miłość zamknięta w sześciu zdjęciach.

Jutro lub pojutrze epilog.

piątek, 15 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 43



Od razu po powrocie do domu wykąpałem się i pognałem do biura.
Gdy wyjeżdżałem Alice spała.
W pracy nie mogłem się na niczym skupić. Miałem w głowie obraz zakrwawionego, nieżyjącego Petersona oraz jego nieprzytomnych goryli, a po chwili obraz przerażonej Alice, a potem ta sama dziewczyna śpiąca i niewinna.
Po dwóch godzinach próby zrobienia czegokolwiek ukryłem twarz w dłoniach.
Te obrazy pojawiające się raz po raz w mojej głowie skłoniły mnie do podjęcia ważnej decyzji. Musze to zrobić. Nie ma innego wyjścia.
Wychodząc z biura kazałem sekretarce wszystkie spotkania z dnia dzisiejszego i jutrzejszego przedpołudnia przełożyć na najbliższe dni.
Pojechałem do domu. Moja dziewczyna krzątała się w kuchni.
- Hej – przywitałem się.
- Cześć – odpowiedziała zaskoczona i musnęła mnie w usta. – Już wróciłeś z pracy/ coś się stało?
- Muszę ci coś powiedzieć. Może chodźmy do salonu.
Dziewczyna poszła pierwsza, a ja zastanawiałem się jak mam jej to powiedzieć.
Usiedliśmy na kanapie. Patrzyła na mnie, a ja po jakimś czasie błądzenia wzrokiem po całym pokoju również musiałem zmierzyć się z jej zielonymi tęczówkami.
- Cały dzisiejszy poranek myślałem o wydarzeniach wczorajszej nocy. To, że Liama kula tylko drasnęła było kwestią szczęścia. Ułamki sekundy później byłoby po nim. To, że nam w spotkaniu z Petersonem nic się nie stało było kwestią przygotowania się na to, ale nie zawsze będę gotowy, nie jestem w stanie przewidzieć co może się stać. Gdy pomyślę, że Peterson zamiast Liama mógł wybrać mnie, a akurat ty byś wysiadała… - załamał mi się głos, ale wziąłem głęboki wdech i kontynuowałem. – Peterson miał swoich ludzi i jego goryle przekażą komu trzeba informacje kto go sprzątnął. Będąc ze mną nie będziesz bezpieczna, a to jest teraz dla mnie najważniejsze. Musimy się rozstać. Jeszcze dziś odwiozę cię do mieszkania. Możesz wrócić do siebie, lub mogę załatwić ci coś nowego. Mogę zakończyć twój urlop, lub załatwić pracę gdzie indziej. Wybieraj.
W jej oczach dostrzegłem smutek i pojedyncze łzy.
- mieszkanie tam gdzie wcześniej praca też.
- To idź się spakuj.
- ale ja ty nic swojego nie mam.
- Wszystkie rzeczy, które ci kupiłem.
- Ja tego nie potrzebuję.
- To jest prezent ode mnie. Proszę, nie utrudniaj. Weź jakieś walizki z garderoby. Alice poszła na górę się pakować, a ja wykonałem telefon, aby Zayn przywrócił dziewczynie dawną pracę.

Rozdział nie jest sprawdzony, więc za ewentualne błędy przepraszam. 
Już całe opowiadanie do końca jest na komputerze, więc kolejny rozdział w najbliższych dniach.

niedziela, 10 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ 42



Wychyliliśmy się zza rogu.
Zayn dał znak do wyjścia.
Powoli wyszliśmy z ukrycia. Wróg odwrócił się w nasza stronę.
- O, jesteście. A już myślałem, że będę musiał wejść do domu. Tylko 4? Gdzie jeszcze jeden? – uśmiechnął się zwycięsko.
- Nie twój zasrany interes Peterson – odezwał się ostro Harry. – Nawiałeś z pierdla?
- Może tak, może nie. Przyszedłem do was rozliczyć się.
- Z czego?
- Zniszczyliście mnie w sądzie. Teraz ja przyszedłem zniszczyć Was.
- możemy się dogadać.
- Tu nie ma nic do dogadywania. Oko za oko, ząb za ząb. Życie za życie, śmierć za śmierć.
- Zabiłeś mojego przyjaciela!
- O jeny, on był zwykłą ciotą.
- Był dla mnie jak brat.
- Zaraz się rozpłaczę. Kończmy to.
Peterson chciał wyjąć broń.
Huk. Padł.
Dwoch ochroniarz mierzyło do Stylesa. Nimi zająłem się ja i Zayn.
Liam podszedł do Petersona.
Sprawdził puls i pokręcił przecząco głową.
Widząc to Harry opadł na ziemię i ukrył twarz w dłoniach.
- Przysięgłem, że nie skończę jak on. Że nigdy nikogo nie zabiję. Złamałem to przy pierwszej lepszej okazji.
-  To nie twoja wina. Musiałeś się bronić. Gdybyś tego nie zrobił on by cię zabił. Idź teraz do domu i powiedz im, ze już po wszystkim, a my zajmiemy się Petersonem i jego gorylami – Liam poprowadził Harrego do domu, a sam po kilku minutach w dwoma strzykawkami.
- Słuchajcie, plan jest taki. Petersona topimy w rzece i do ręki wkładamy mu narzędzie zbrodni, oczywiście ścieramy z niego nasze odciski palców. Tych dwóch kładziemy gdzieś przy drodze, a dożylnie wstrzykujemy amfę. Nawet jeśli będą pamiętać co się stało to policja im nie uwierzy. Wezmą ich za zmyślających narkomanów. Jak coś to mamy alibi. Byliśmy u Harrego i graliśmy. W razie czego wszyscy zeznajemy tak samo. Ok.?
- Jasne.
- to do roboty.
W ciągu godziny uwinęliśmy się ze wszystkim.
Upewniliśmy się, że ktoś wezwał do goryli pogotowie i wróciliśmy do Harrego. Tam ustaliliśmy wszyscy wspólne zeznania i żeby sąsiedzi mogli poświadczyć, że byliśmy u Stylesa, wracaliśmy dopiero około 8.

Mam jeszcze 2 rozdziały + epilog.
Wstawię jak przepisze na kompa.