Od razu po powrocie do domu wykąpałem się i pognałem do biura.
Gdy wyjeżdżałem Alice spała.
W pracy nie mogłem się na niczym skupić. Miałem w głowie obraz zakrwawionego,
nieżyjącego Petersona oraz jego nieprzytomnych goryli, a po chwili obraz
przerażonej Alice, a potem ta sama dziewczyna śpiąca i niewinna.
Po dwóch godzinach próby zrobienia czegokolwiek ukryłem twarz w dłoniach.
Te obrazy pojawiające się raz po raz w mojej głowie skłoniły mnie do
podjęcia ważnej decyzji. Musze to zrobić. Nie ma innego wyjścia.
Wychodząc z biura kazałem sekretarce wszystkie spotkania z dnia
dzisiejszego i jutrzejszego przedpołudnia przełożyć na najbliższe dni.
Pojechałem do domu. Moja dziewczyna krzątała się w kuchni.
- Hej – przywitałem się.
- Cześć – odpowiedziała zaskoczona i musnęła mnie w usta. – Już wróciłeś z
pracy/ coś się stało?
- Muszę ci coś powiedzieć. Może chodźmy do salonu.
Dziewczyna poszła pierwsza, a ja zastanawiałem się jak mam jej to
powiedzieć.
Usiedliśmy na kanapie. Patrzyła na mnie, a ja po jakimś czasie błądzenia
wzrokiem po całym pokoju również musiałem zmierzyć się z jej zielonymi
tęczówkami.
- Cały dzisiejszy poranek myślałem o wydarzeniach wczorajszej nocy. To, że
Liama kula tylko drasnęła było kwestią szczęścia. Ułamki sekundy później byłoby
po nim. To, że nam w spotkaniu z Petersonem nic się nie stało było kwestią
przygotowania się na to, ale nie zawsze będę gotowy, nie jestem w stanie
przewidzieć co może się stać. Gdy pomyślę, że Peterson zamiast Liama mógł
wybrać mnie, a akurat ty byś wysiadała… - załamał mi się głos, ale wziąłem
głęboki wdech i kontynuowałem. – Peterson miał swoich ludzi i jego goryle
przekażą komu trzeba informacje kto go sprzątnął. Będąc ze mną nie będziesz
bezpieczna, a to jest teraz dla mnie najważniejsze. Musimy się rozstać. Jeszcze
dziś odwiozę cię do mieszkania. Możesz wrócić do siebie, lub mogę załatwić ci
coś nowego. Mogę zakończyć twój urlop, lub załatwić pracę gdzie indziej. Wybieraj.
W jej oczach dostrzegłem smutek i pojedyncze łzy.
- mieszkanie tam gdzie wcześniej praca też.
- To idź się spakuj.
- ale ja ty nic swojego nie mam.
- Wszystkie rzeczy, które ci kupiłem.
- Ja tego nie potrzebuję.
- To jest prezent ode mnie. Proszę, nie utrudniaj. Weź jakieś walizki z
garderoby. Alice poszła na górę się pakować, a ja wykonałem telefon, aby Zayn
przywrócił dziewczynie dawną pracę.
Rozdział nie jest sprawdzony, więc za ewentualne błędy przepraszam.
Już całe opowiadanie do końca jest na komputerze, więc kolejny rozdział w najbliższych dniach.
Szkoda że to już nie długo koniec tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, chociaż smutny. Akurat ten rozdział jet troszkę podobny do fragmentu 2 albo 3 książki Greya. :D