Postępując według moich wskazówek po 30 minutach ciasto wstawiłyśmy do
lodówki. Poszłyśmy do salonu i trochę zmęczone opadłyśmy na kanapę.
- Ale jestem głodna – powiedziałam.
- Ja też.
- Zamawiamy pizze?
- Nie możemy.
- Co?! Dlaczego?
- Niall nic nie wspominał ci o zasadach panujących podczas jego
nieobecności?
- Jakie zasady? O co tu ku*wa chodzi?!
- Jedną z zasad jest: Podczas nieobecności swojego chłopaka będąc u niego w
domu NIKOMU oprócz znanych ci członków gangu nie otwierasz drzwi.
- Co?! – oburzyłam się. – To chore!
- Chore, czy nie chore. Trzeba przestrzegać.
- Chcesz mi powiedzieć, że ty się do tego stosujesz?
- Oczywiście, to nie jest złe.
- To jest bardzo złe. To ograniczanie wolności.
- Nie przesadzaj to tylko chwilowe. Jak chłopcy wrócą zamówisz tyle pizz
ile będziesz chciała.
Mówiła o tym wszystkim z takim spokojem jakby to była naturalna rzecz. We
mnie wszystko się gotowało. Grr… Nie pozwolę na takie traktowanie. Nie zwracając
uwagi na El poszłam po ulotkę pizzerii i podałam ja dziewczynie.
- Co bierzesz?
- Nie zamawiamy pizzy – powiedziała stanowczo.
- A kto powiedział, że mamy zamawiać? Może zrobimy, tylko musimy dojść do
kompromisu, jeśli chodzi o dodatki.
- Ok – El przeglądała ofertę. – Ser, pieczarki, pomidory, kukurydza i sos
czosnkowy.
Ble… Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy biorą tyle dodatków do pizzy. Jak
można coś takiego jeść?
- Ok, poczekaj tu, idę na chwilę do toalety.
El spokojnie kiwnęła głową.
W łazience wyjęłam telefon i zadzwoniłam do pizzerii zamawiając naszą
obiadokolację. Zadowolona wróciłam do salonu.
- To idziemy do kuchni? – El. Chciałam powiedzieć: Czy ty naprawdę
wierzysz, że nie zamówiłam tej pizzy? Niczego się nie domyślasz? Ale zamiast
tego odpowiedziałam spokojnie.
- Najpierw trochę odpoczniemy. Może obejrzymy jakiś film?
- Ok.
Ela wybrała jakieś romansidło.
Po 20 minutach rozległ się dzwonek do drzwi.
- Co to? – Louisowa była wystraszona nie na żarty.
- Zapewne dostawca pizzy – odpowiedziałam spokojnie i poszłam w kierunku
drzwi.
- Co? Oszalałaś?! Mówiłam ci coś na ten temat.
- Uspokój się, nic złego nie może się stać.
- Może.
- Nie kracz. Jak się boisz to idź do salonu. Ja zaraz przyjdę.
D(dostawca): Dobry wieczór. Czy pani Alice Smith?
J(ja): Tak.
D:Należy się 30 dolarów.
Z komody ściągnęłam portfel i dałam należną kwotę dostawcy.
D:Dziękuję. Smacznego – odpowiedział ulatniając się.
J: Dziękuję.
Zaniosłam pizzę do salonu.
*Czytasz = Komentujesz*