niedziela, 30 marca 2014

ROZDZIAŁ 26



Postępując według moich wskazówek po 30 minutach ciasto wstawiłyśmy do lodówki. Poszłyśmy do salonu i trochę zmęczone opadłyśmy na kanapę.
- Ale jestem głodna – powiedziałam.
- Ja też.
- Zamawiamy pizze?
- Nie możemy.
- Co?! Dlaczego?
- Niall nic nie wspominał ci o zasadach panujących podczas jego nieobecności?
- Jakie zasady? O co tu ku*wa chodzi?!
- Jedną z zasad jest: Podczas nieobecności swojego chłopaka będąc u niego w domu NIKOMU oprócz znanych ci członków gangu nie otwierasz drzwi.
- Co?! – oburzyłam się. – To chore!
- Chore, czy nie chore. Trzeba przestrzegać.
- Chcesz mi powiedzieć, że ty się do tego stosujesz?
- Oczywiście, to nie jest złe.
- To jest bardzo złe. To ograniczanie wolności.
- Nie przesadzaj to tylko chwilowe. Jak chłopcy wrócą zamówisz tyle pizz ile będziesz chciała.
Mówiła o tym wszystkim z takim spokojem jakby to była naturalna rzecz. We mnie wszystko się gotowało. Grr… Nie pozwolę na takie traktowanie. Nie zwracając uwagi na El poszłam po ulotkę pizzerii i podałam ja dziewczynie.
- Co bierzesz?
- Nie zamawiamy pizzy – powiedziała stanowczo.
- A kto powiedział, że mamy zamawiać? Może zrobimy, tylko musimy dojść do kompromisu, jeśli chodzi o dodatki.
- Ok – El przeglądała ofertę. – Ser, pieczarki, pomidory, kukurydza i sos czosnkowy.
Ble… Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy biorą tyle dodatków do pizzy. Jak można coś takiego jeść?
- Ok, poczekaj tu, idę na chwilę do toalety.
El spokojnie kiwnęła głową.
W łazience wyjęłam telefon i zadzwoniłam do pizzerii zamawiając naszą obiadokolację. Zadowolona wróciłam do salonu.
- To idziemy do kuchni? – El. Chciałam powiedzieć: Czy ty naprawdę wierzysz, że nie zamówiłam tej pizzy? Niczego się nie domyślasz? Ale zamiast tego odpowiedziałam spokojnie.
- Najpierw trochę odpoczniemy. Może obejrzymy jakiś film?
- Ok.
Ela wybrała jakieś romansidło.
Po 20 minutach rozległ się dzwonek do drzwi.
- Co to? – Louisowa była wystraszona nie na żarty.
- Zapewne dostawca pizzy – odpowiedziałam spokojnie i poszłam w kierunku drzwi.
- Co? Oszalałaś?! Mówiłam ci coś na ten temat.
- Uspokój się, nic złego nie może się stać.
- Może.
- Nie kracz. Jak się boisz to idź do salonu. Ja zaraz przyjdę.
D(dostawca): Dobry wieczór. Czy pani Alice Smith?
J(ja): Tak.
D:Należy się 30 dolarów.
Z komody ściągnęłam portfel i dałam należną kwotę dostawcy.
D:Dziękuję. Smacznego – odpowiedział ulatniając się.
J: Dziękuję.
Zaniosłam pizzę do salonu.


*Czytasz = Komentujesz*

niedziela, 23 marca 2014

.

Sorki, że tym tygodniu nie ma rozdziału. 
Chciałam napisać dzisiaj, ale dopiero wróciłam do domu i mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia.
W przyszłym tygodniu na pewno będzie.

niedziela, 16 marca 2014

ROZDZIAŁ 25



- Co robisz, gdy Louis jest na akcji?
- Nic nadzwyczajnego, modlę się, żeby nic mu się nie stało, strasznie się stresuję i czekam, aż wróci.
Spojrzałam na nią przerażona, a El wybuchnęła śmiechem.
- Ale masz minę! Żartowałam.
Uśmiechnęłam się.
- Nie strasz mnie.
- Dobrze, dobrze, już nie będę. Gdy Lou jest na akcji robię to co zawsze, staram się zająć czymś myśli, żeby się nie stresować. Przed każdą akcją obiecuje mi, że wróci, a ja mu ufam. Lecz mimo wszystko strach pozostaje. To normalne, więc nie mogę tylko siedzieć i myśleć co robi, bo zwariowałabym. Jeśli chcesz być z Niallem też musisz się tego nauczyć.
- Ok, to co będziemy robić?
- Kuchnia jest pusta, czy już wkroczyłaś?
Zaśmiałam się.
- Gdy napisałam co jest potrzebne Niall przez trzy godziny nie wracał ze sklepu.
- Ha ha. To możemy pobawić się z gotowaniem.
Poszłyśmy do kuchni.
- To robimy wyliczankę co będziemy gotować, czy masz jakieś specjalne życzenie.
- Nie, nie, zdam się na ciebie.
- Ok, to potrzebujemy cukier i sól. Wyjęłam produkty z szafki.
- Wybierz jakieś słowo, imię, albo cokolwiek.
- Niall – powiedziałam bez namysłu.
- Uuu… - powiedziała wesoło El. – Wpadłaś po uszy – wyszczerzyła się do mnie. – Ok. N-I-A-L-L – wyliczyła i wypadł cukier.
- To robimy coś słodkiego – zakomunikowała. – Może być ciasto?
- Jasne, znam przepis na wyśmienite ciasto.
- Ok, to zabieramy się do pracy.
- Potrzebne składniki to:
1 puszka masy krówkowej (500g)
8 opakowań herbatników (ok. 75 sztuk. Wychodzą 3 warstwy, każda po ok. 25 herbatników) 
0,5l słodkiej śmietany (30- 36%)  
2 opakowania śmietan-fix 
mleczna czekolada
Masa budyniowa:
0,5l mleka 
2/3 szklanki cukru (= ok. 130g) 
2 żółtka 
3 łyżki mąki ziemniaczanej (ok. 40- 45g) 
3 łyżki mąki pszennej (ok. 40- 45g) 
¾ kostki masła ( ok. 180g)
 
Po chwili wszystko było na stole. Włączyłam radio i zabrałyśmy się do pracy.
- Najpierw przygotujemy masę budyniową. 1 ½ szklanki mleka i cukier gotujemy. Pozostałe mleko mieszamy dokładnie z żółtkami i mąkami. Dodajemy do gotującego się mleka, szybko mieszając, aby nie powstały grudki. Chwilkę gotujemy (około 1 min), aż budyń zgęstnieje. Pozostawiamy do ostygnięcia. Miękkie masło ucieramy mikserem na puszystą masę. Dalej miksując, dodajemy stopniowo zimny budyń. Puszkę z masą krówkową wsadzamy na parę minut do gotującej się wody.  Bierzemy prostokątną blaszkę (ok.35-24 cm) wykładamy herbatnikami.  Na herbatnikach rozsmarowujemy lekko ciepłą masę krówkową. Wykładamy drugą warstwę herbatników. Kolejno wykładamy masę budyniową, na nią ostatnią warstwę herbatników. Ubijamy śmietanę ze śmietan-fix. Śmietanę wykładamy na górę i posypujemy startą czekoladą. Ciasto wstawiamy do lodówki, na co najmniej 12 godz.


Informacje w nawiasach są dla Was gdybyście mieli ochotę zrobić to ciasto. Ja robiłam w piątek i jest pyszne.
A i następne rozdziały będą się pojawiać dopiero, gdy będą 2 komentarze.

piątek, 7 marca 2014

ROZDZIAŁ 24



Chwilę staliśmy tak wtuleni w siebie.
- Skarbie, muszę już iść – szepnął Niall.
- Wiem Niall – zrobiłam krótką pauzę i intensywnie wpatrywałam się w jego oczy. – Kocham cię.
Po raz pierwszy te słowa wypowiedziałam z takim uczuciem.
Teraz zrozumiałam jak bardzo go kocham i jak silne jest to co nas łączy, mimo, że nie znamy się długo.
Wcześniej nie wierzyłam w przeznaczenie, ale teraz, gdy mnie to spotkało chyba czas uwierzyć.
- Ja też cię kocham Alice. Niedługo wrócę.
Namiętnie wpił się w moje usta.
Po chwili schodziliśmy już na dół. Lou i Elka stali, Lou coś do niej mówił, zapewne dziewczyna też stresowała się przed akcją.
- To co, zbieramy się? – zapytał Lou, który skończył rozmawiać ze swoją ukochaną.
- Tak – odpowiedział Niall.
- To pa, kochanie – zwrócił się do mnie zakładając kurtkę i buty. – Pa Elka.
- Pa pa.
- Pa dziewczyny – rzucił Lou.
- Pa
- Pa
- Niall, poczekaj – krzyknęłam zanim drzwi się zatrzasnęły.
- Tak? – wychylił się.
- O której wrócicie?
- Oh…, nie mam pojęcia, ale nie czekaj na mnie, możesz wcześniej położyć się spać, a jutro rano na pewno już będę. Pamiętaj, ja nie rzucam słów na wiatr, jeżeli coś obiecałem, to tak będzie.
- Dobrze, pa pa i powodzenia.
- Pa.
I drzwi się zamknęły.
Rozejrzałam się wokół siebie.
- Elka, gdzie jesteś?
- Tutaj – dobiegł do mnie głos z kuchni.
Podążyłam w tamtym kierunku.
Stała przy oknie i patrzyła jak chłopcy wsiadają do auta. Lou i Niall zauważyli nas, pomachali i odjechali.
Poszłyśmy do salonu, usiadłyśmy na kanapie i siedziałyśmy chwile w ciszy. W końcu zdecydowałam się odezwać.
- Co zazwyczaj robisz, gdy Louis jest na akcji?



Dziękuję Wam za ponad tysiąc wyświetleń.
Macie mojego aska:  http://ask.fm/titantis


Podoba się rozdział? Jakieś sugestie?