sobota, 28 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 15 cz.2



Położyłem tosty przed Alice.
Jadłem i patrzyłem na nią, na jej piękne policzki, pełne usta i głębokie, zielone oczy.
- Ej, ziemia do Nialla – uśmiechnęła się do mnie i pomachała ręką przed oczami. – Nie gap się tak na mnie.
Ocknąłem się.
- Tak, sorry.
Wbiłem wzrok w talerz. Starałem się nie patrzeć na Alice, ale było to trudne. Była taka piękna. Gdy na nią patrzyłem ogarniało mnie jakieś nowe uczucie.
Miłość? Być może. Nigdy nie doświadczyłem tego uczucia. Nigdy nie byłem tak naprawdę zakochany. Te dziewczyny, które tu przyprowadzałem były tylko na jedną noc, nic dla mnie nie znaczyły. Nigdy nie miałem prawdziwej dziewczyny. Bałem się komukolwiek zaufać. Po X-Factorze moje życie bardzo się zmieniło lecz teraz, dzięki Alice mogę o tym nie myśleć, mogę znów normalnie żyć i mam cel, żyć tak jak wcześniej. Ufać, kochać i mieć nadzieję to trzy słowa, które od teraz mnie napędzają.
- Dziękuję – głos Alice wyrwał mnie z zamyśleń.
- Na zdrowie.
Alice szła zamieść naczynia do zmywarki.
- Zostaw, ja to zrobię – wziąłem od niej talerz. – Idź się ubrać, pójdziemy na spacer. Ok.?
- Ok.
Nie wiem dlaczego zaprosiłem ją na spacer – myślałem. Mam ochotę z nią przebywać ot tak, po prostu. Czemu moje serce wybrało akurat ją. Przecież za niecałe dwa tygodnie ona opuści mój dom i zapewne nigdy się nie spotkamy.
- Już jestem gotowa – powiedziała Alice schodząc.
- Idziemy.

 Najczęściej doceniamy kogoś dopiero gdy możemy go stracić. 


Podoba się?

poniedziałek, 23 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 15 cz.1



***
Otworzyłem oczy i zerwałem się na równe nogi. Pobiegłem szybko na dół sprawdzić czy to był sen czy rzeczywistość.
Na kanapie zastałem śpiącą Alice.
A więc jednak to sen. Kamień spadł mi z serca. Usiadłem na fotelu obok niej i patrzyłem jak śpi. Dopiero teraz, w obliczu tego snu uświadomiłem sobie jak ona jest dla mnie ważna.
Siedziałem tak i podziwiałem jej urodę.
Piękne, różowe usta, lekko zaróżowione policzki, długie rzęsy i włosy, długie i błyszczące, ułożone w artystycznym nieładzie. Otworzyła jedno ze swoich zielonych, głębokich oczu, po chwili otworzyła drugie i ze wzrokiem mordercy spojrzała na mnie, na swój sposób był oto urocze.
- Hej – powiedziałem radośnie.
- Cześć – odpowiedziała ponuro.
- Słuchaj, chciałbym cię przeprosić za wczoraj, powiedziałem za dużo rzeczy w gniewie, byłem zmęczony. Nie myślę tak jak wczoraj powiedziałem. Zayn trochę namieszał mi w głowie. Wybaczysz mi?
Patrzyła mi w oczy jakby chciała odczytać z nich czy mówię prawdę.
- Tak – odpowiedziała po chwili – Ja też cię przepraszam, też powiedziałam o kilka słów za dużo.
- Nie ma sprawy. To co chcesz na śniadanie? Mogą być tosty z kremem orzechowym?
Pokiwała twierdząco głową.
Poszedłem do kuchni przygotować tosty.


Będzie jeszcze druga część tego rozdziału, ale na razie tyle. 

Podoba się?

koment = next


+Życzę Wam Wesołych Świąt ;)

sobota, 21 grudnia 2013

ROZDZIAŁ14



Noc bezsenna, pełna wyrzutów sumienia.

*Oczami Niall’a*
Poszedłem do sypialni, trzasnąłem drzwiami i opadłem na łóżko. Leżałem tak z zamkniętymi oczami analizując każde słowo naszej kłótni. Mogłem się pohamować. Gdybym nie prosił jej o ten masaż byłoby ok. Zayn miesza mi w głowie. Ja naprawdę ją lubię, ale Zayn tego nie rozumie. Nie wie, jak można zakochać się w dziewczynie, która nie jest taka jak my. Perrie poznał na jednej z naszych akcji. Ochroniła nas przed policją, a Alice wręcz przeciwnie, chciała nas wydać policji, ale dla mnie to nie ma większego znaczenia, nic się nie stało, to najważniejsze.
Powinienem ja przeprosić. Zacząłem wymyślać różne wersje przeprosin. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem
***
Był już ranek, poszedłem na dół.
- Alice, gdzie jesteś? – nawoływałem ją.
Poszedłem do salonu. Poduszka wgnieciona, koć odsunięty. Spała w nocy, pewnie poszła do łazienki – pomyślałem.
Poszedłem do kuchni, zrobiłem kanapki. Udałem się do salonu, pościeliłem kanapę i włączyłem telewizor. Oglądałem około 20 minut, a Alice nie wracała, nie było nawet słychać wody.
Poszedłem sprawdzić czy nic się jej nie stało. Drzwi do łazienki były uchylone.
- Alice, nic ci… - pchnąłem lekko drzwi i nie mogłem uwierzyć w to, co zobaczyłem.
Na umywalce krew, w kabinie prysznicowej – krew, na podłodze wielka kałuża krwi, a na środku ona z podciętymi żyłami.
Rzuciłem się w jej stronę. Po drodze chwyciłem ręcznik i rozerwałem go na pół. Szybko owinąłem nadgarstki dziewczyny ręcznikiem i mocno zacisnąłem. Uniosłem jej ręce powyżej poziomu serca i wyciągnąłem z kieszeni telefon.
D (dyspozytor): Pogotowie, słucham.
J (ja): Proszę karetkę na Downing Street 112. Dziewczyna nieprzytomna, podcięła sobie żyły. Straciła dużo krwi.
D: Na wyczuwalny puls?
J: Lekko.
D: Ok., wysyłam karetkę.
J: Dobrze, tylko szybko.
D: Do widzenia.
J: Do widzenia.
Włożyłem telefon z powrotem do kieszeni i mówiłem do dziewczyny.
- Alice, nie odchodź, nie zostawiaj mnie samego w tym wielkim domu, ja nie chciałem tej, kłótni, wiem, że powiedziałem za dużo, jeśli będziesz żyć to obiecuję, że już nigdy nie będziemy się kłócić, proszę cię, wytrzymaj jeszcze chwilę.
Słyszałem dźwięk syren. Ratownicy weszli do mojego domu.
- Tutaj proszę! – krzyknąłem. Natychmiast zjawili się w drzwiach. Jeden z nich podszedł do Alice, podłoży jej rękę na szyję w celu wyczucia pulsu. Spojrzał na mnie i powiedział:
- Przykro mi, straciła za dużo krwi.
- Nie! To niemożliwe! Proszę ją ratować!
- Nic już nie da się zrobić.
- Nie, ona żyje. – łzy polały się po moim policzku, a przed oczami zrobiło się ciemno.




A więc niektórzy się pytają dlaczego dodaje następne rozdziały co tydzień, a nie częściej. Już wspominałam, że piszę jeszcze inne opowiadanie, które mnie bardzo wciąga i które jest dla mnie ważne.

Następny rozdział nie wiem kiedy wstawię, postaram się jak najszybciej ,ale jest trochę do zrobienia,lecz myślę, że w przyszłym tygodniu się pojawi.

sobota, 14 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 13



Po ponad godzinie usłyszałyśmy z dołu głos Zayna:
- Perrie, zbieramy się.
Perrie momentalnie skończyła mówić, wzięła torebkę i zeszłyśmy na dół. Dziewczyna przystanęła obok Zayna.
- No pożegnaj się, wychodzimy.
- Cześć Alice, bardzo fajnie się z tobą rozmawiało – nie wiem, czy powiedziała to szczerze, bo co prawda to ona cały czas mówiła, ale nie zabrzmiało to fałszywie.
- Mi też – odpowiedziałam.
- Pa, Niall.
- Pa
- Cześć – powiedział do mnie Zayn.
- Cześć.
- Cześć Niall, następnym razem spotkamy się u mnie. Może jakoś w przyszłym tygodniu?
- Ok, jeszcze się zdzwonimy. Pa.
I wyszli. Była 20.
Niall padł na kanapę.
- Umiesz robić masaż? – zapytał.
- Tak.
- No to chyba wiesz co robić – powiedział oschle, jakby rozkazywał.
- Chyba śnisz.
- Rób to, co ci każę.
- Nie.
- Co ty powiedziałaś?!
- Że nie – nie będzie mną pomiatał.
Chłopak wstał. Spojrzał mi prosto w oczy.
- Co chcesz powiedzieć?
- Że nie będę twoją służącą – patrzyłam na niego wyzywająco. Miał piękne oczy, ale nie mogłam się złamać, na pewno nie teraz.
- Zastanów się, czy na pewno chcesz przez dwa tygodnie mieszkać z wrogiem, bo jeśli dalej będziesz się tak zachowywać, to będziesz miała mnie jako wroga.
- To ty się zastanów czego chcesz? Za kogo mnie masz?
- Mam cię za dziewczynę, którą przez dwa tygodnie będę bronił przed swoim przyjacielem.
- Ty go nazywasz przyjacielem?! Słyszałam jak rozmawialiście, on chce mnie zabić. Wszyscy twoi przyjaciele to mordercy?
- On nie jest mordercą JESZCZE nigdy nikogo nie zabił!
- Zobacz, nawet teraz, po jego wyjściu, ciągle się na mnie wydzierasz. On cię negatywizuje!
- Nie, on po prostu otwiera mi oczy naprawdę.
Poszedł na górę i trzasnął drzwiami.
Padło o kilka słów za dużo.


2 komentarze = next (w przyszłym tygodniu)