środa, 30 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 31



„Dzisiaj cały dzień z Alice. Nikt nie może nam tego zepsuć” – to była moja pierwsza myśl po przebudzeniu.
Jakoś udało mi się wyjść z łóżka tak, żeby nie obudzić Al. Wziąłem prysznic na rozbudzenie. Ubrałem się. Po drodze na dół zerknąłem do sypialni. Moja kobieta spała jak aniołek. Poszedłem do kuchni. Zrobię jej niespodziankę. Przygotowałem śniadanie, wziąłem je na tacę i zaniosłem do sypialni. Usiadłem na łóżku i zacząłem gładzić Alice po policzku. Po chwili się obudziła.
- Dzień dobry skarbie – powiedziałem całując ją w czoło.
- Dzień dobry kochanie.
- Przyniosłem śniadanie – wyjąłem zza siebie tacę i położyłem nam na kolanach. – Smacznego.
- Dziękuję Niall – pocałowała mnie długo. – Smacznego.
Zaczęliśmy jeść.
Śniadanie do łóżka. Niby nic nadzwyczajnego, ale właśnie takie drobne gesty zbliżają nas do siebie. Dają poczucie bliskości.
W trakcie jedzenia nawiązaliśmy rozmowę.
- Dzisiejszy dzień jest tylko nasz – powiedziałem. – Nikt nam go nie odbierze. Na razie mamy ustalone to co wczoraj, czyli wesołe miasteczko, kino, kolacja na mieście. A co przed południem?
- Możemy zostać w domu.
- Na pewno nie chcesz nigdzie iść? Dzisiaj mam wolne. Od jutra idę do pracy, więc wykorzystajmy ten dzień na maksa. Poza tym dzisiaj przychodzi ekipa sprzątająca. Dokładnie – spojrzałem na zegarek. – Za godzinę.
- Co?! Teraz szybko jedzmy śniadanie. Muszę doprowadzić się do stanu używalności, a potem pogadamy o planach.
Szybko zjadła, odniosłem naczynia do kuchni, Alice poszła się kąpać, a ja zadzwoniłem do firmy z informacją, że dzisiaj radzą sobie sami i zasiadłem przed telewizorem. Skakałem po kanałach próbując znaleźć coś interesującego, ale nie mogłem nic takiego wyszukać, więc zostawiłem na tysięcznym odcinku jakiegoś serialu i zatopiłem się w swoich rozmyślaniach.
- Niall, Niall – wołanie dziewczyny wybudziło mnie z transu.
 -Słucham skarbie? – uśmiechnąłem się.
- Aż tak wciągnął cię tam serial? – spytała siadając obok mnie. – Wołałam kilka razy.
- Przepraszam kochanie. Co chciałaś?
- A, już nic – odpowiedziała słodko się uśmiechając. Wtuliła się we mnie i zaczęła oglądać serial. Wiem ,pójdziemy pozwiedzać miasto. To nic niezwykłego, bo mieszkam w Londynie od dawna, ale zawsze niezależnie który raz się coś ogląda zauważa się nowe szczegóły.
Po kilkunastu minutach przyszła ekipa sprzątająca. Przychodzą raz w tygodniu. Zazwyczaj w poniedziałki, bo po weekendzie kiedy jestem w domu trzeba trochę ogarnąć.
- Dzień dobry, przepraszam, że tak bez dzwonienia, ale myśleliśmy, że jest pan w pracy – kajała się głównodowodząca.
- Nic się nie stało. Za chwilę i tak wychodzimy. Zwróciłem się do dziewczyny.
- Chodź.
Dziewczyna posłusznie wstała. Poszliśmy do samochodu.
- Gdzie jedziemy? – spytała.
- Zwiedzać Londyn.
- Świetnie – opowiedziała entuzjastycznie.



Jakoś udało mi się napisać ten rozdział, chociaż łatwo nie było, bo mimo, że było tylko sześć dni do szkoły to jestem wyrzuta z wszelkiej energii, a jeszcze pani od matmy w poniedziałek wyśle nam zadanka. NIE!!! 

Co do komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
Wiem, że rozdziały są krótkie, ale czasem mam problem nawet, żeby tylko tyle napisać. Też w miarę możliwości staram się jak najczęściej pisać, ale czasem po prostu się nie da.
Ostatni komentarz - zboczeńce moje kochane.

A więc czy chcecie sceny +18? 
Jeszcze nigdy nie pisałam, ale dla was mogę spróbować.

Więc komentarz. 
Podoba się? Chcesz sceny +18?

niedziela, 27 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 30



Odetchnęłyśmy z ulgą. To Niall i Lou.


*Oczami Nialla*

W drzwiach przywitały nas nasze kobiety. Pocałowałem Alice w usta. Zaraz, zaraz w tym domu jakoś dziwnie pachnie. Odświeżacz  powietrza i… pizza.
Spojrzałem zły na dziewczynę, chyba domyśliła się o co chodzi. Spokojnie Horan, uspokój się, może same ją zrobiły. Przecież to możliwe. Może znalazły w piwnicy piecyk.
- Czy same zrobiłyście tą pizzę? – spytałem. Starałem się mówić spokojnie, ale chyba nie za bardzo mi się to udawało.
- Nie – odpowiedziała odważnie Al.
- Czy ją zamówiłyście? – spojrzałem na Alice, potem na El, i ponownie na Al.
- Tak.
Dlaczego El nie przedstawiła jej zasad? Zwróciłem się do Elki.
- Dlaczego nie powiedziałaś jej jakie zasady funkcjonują, gdy jesteśmy na akcji?
Dziewczyna spuściła wzrok.
- To nie jej wina – odezwała się Alice. – Ona mi mówiła, ale ja postanowiłam, że nie będę czuć się jak w więzieniu nawet, gdy ciebie nie będzie i będę robić to, na co mam ochotę.
- Ale to jest dla twojego bezpieczeństwa.
- Jakoś mimo, że nie przestrzegałam nic mi się nie stało.
- Lecz mogło się stać. Dobrze, przełóżmy tą rozmowę na kiedy indziej. Dzisiaj nie mam na to siły.
- My jedziemy do siebie – powiedział Lou. – Pa.
- Pa.
- Pa.
- Pa.
Gdy Lou i El wyszli zacząłem namiętnie całować się z moją kobietą. Kiedy najechała na skaleczone miejsce wzdrygnąłem się.
- Ojej – powiedziała z uśmiechem. – Idź do salonu, a ja przyniosę apteczkę. Gdzie jest?
- W kuchni. Zaraz pierwsza szafka z lewej strony przy oknie.
Po chwili siedzieliśmy na kanapie.
Alice obmywała ranę wodą utlenioną, a ja zacisnąłem ręce na poduszce, którą wziąłem wcześniej.
- Z kim się biliście? – spytała, gdy założyła plaster. Wiedziałem, że w końcu zada to pytanie.
- Z gangiem, który chciał przejąć nasz teren, czyli Londyn.
- I co? Wygraliście?
- Oczywiście.
- Tylko się pobiliście, czy doszło do większego rozlewu krwi?
- tylko pobiliśmy. Mają się przestraszyć i wrócić do swojego dawnego terytorium, a nie dwa metry pod ziemie. Nie jesteśmy tak brutalni.
- To dobrze.
- Ja idę się wykąpać na górę.
- Ok, to ja tutaj.
Poszedłem na górę. Odkręciłem prysznic. Dzięki ciepłem wodzie rozpryskującej się na mojej skórze całe napięcie mnie opuściło. Mogłem się zrelaksować.
PO 15 minutach równocześnie z Alice weszliśmy do sypialni i położyliśmy się.
- Dobranoc – powiedziałem.
- Dobranoc – odpowiedziała i wtuliła się we mnie. Po chwili zasnąłem.


Komentarz karmi wenę ;)

Następny rozdział w środę lub piątek.
Do wtorku 3/+komentarze= rozdział w środę.

W czwartek małe podsumowanie.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 29



Gdy już byliśmy u Zayna usiedliśmy na kanapie i fotelach.
Wtedy ujrzałem, że nie tylko ja ucierpiałem w walce. Liam miał rozcięty łuk brwiowy i wargę, Louis porządnego siniaka na policzku i pod okiem, Zayn rozcięty łuk brwiowy i siniaka pod okiem, a Harry tak jak ja rozciętą wargę.
- I jak poszło? – spytał Harry. – Po kolei opowiadajcie w jakim zostawiliście ich stanie. Zayn?
- Leżał z rozwalonym nosem trzymając się za brzuch.
- Ok, Louis?
- Również leżał. Poobijana twarz, boląca ręka i chyba gdy upadł zrobił coś sobie w kostkę.
- Dobrze. Niall?
- Leżał, rozcięta warga, poobijana twarz, dostał mocnego kopniaka w piszczel.
- Ok, Liam?
- Obita twarz, prawdopodobnie skręcona kostka, obity brzuch.
- Dobrze. Mój przeciwnik miał poobijaną twarz, coś z nogą, lekko obite ramię. Nieźle nam poszło – podsumował. – Mam nadzieję, że nie tkną już niczego w Londynie. Już późno. Ja się zbieram. Następna akcja za kilka dni. Mam już coś na oku, ale muszę zebrać więcej informacji. Jak coś to jesteśmy w kontakcie. Pa.
- Pa – odpowiedzieliśmy.
- Ja też będę się zbierał – powiedziałem wstając. Lou poszedł w moje ślady.
Zayn podniósł się i podszedł do mnie. Czego on ode mnie chce?
- Słuchaj – zaczął – bo ja chciałbym cię przeprosić za to wcześniej. Źle się wobec zachowałem. Przepraszam. Wybaczysz?
Był szczery. To widać.
- Jasne – uśmiechnąłem się. – Tylko już więcej tak nie rób.
- Ok.
Przytuliliśmy się po przyjacielsku.
- Musimy spadać. Pa – powiedziałem.
- Pa – odpowiedzieli Zayn i Liam, który chyba też się zbierał.
Jechaliśmy z Lou do domu. Była północ. Ja prowadziłem.

*Oczami Alice*

Pizze skończyłyśmy o 22.30.
- Ale się najadłam – powiedziałam do El.
- Ja też, która godzina?
- 22.30.
- Co?! Zaraz Niall i Louis tu będą! Musimy zrobić coś z tymi opakowaniami! – I znów wróciła wkurzająca El. Czy ona ma jakąś chorobę psychiczną, czy co? To jest nie do zniesienia. Musiałam zapanować nad nią.
- Spokojnie. Podrzemy kartony i wyrzucimy je do kosza, a na wierzch rzucimy inne śmieci.
- Może być.
Zrobiłyśmy tak. Otworzyłyśmy okna, aby się wywietrzyło. Znalazłam jakiś odświeżacz powietrza. El się tym zajęła. O 23.50 wszystko było gotowe.
Rozmawiałyśmy z Elką.
Kwadrans po północy usłyszałyśmy szmer pod drzwiami.
Poszłyśmy zobaczyć kto to. 


I co? Podoba się?

No ten zapomniałam wcześniej. Życzę Wam wesołego po świętach ;).

Następny rozdziałek w sobotę, bo jutro powinnam się uczyć, chociaż znając życie nie będzie mi się chciało, w tygodniu to nie ma czasu, a piątki mam zarezerwowane na spotkania ze znajomymi. 
Sześć dni do szkoły, a potem ponad tydzień wolnego ;).

środa, 16 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 28



Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Było ciemno. Czekaliśmy na znak od Harrego. Byłem w samochodzie z Lou i Liamem, Harry i Zayn mieli osobne auta. Harry dlatego, ze przewodził, a Zayn, dlatego, ze mnie wk*rwił i lepiej, żeby trzymał się z dala ode mnie.
Siedzieliśmy w ciszy. Słychać było nasze oddechy. Lekko bębniłem palcami o kierownicę. Byłem zniecierpliwiony. Kiedy wreszcie dostaniemy ten cholerny znaki i będziemy mogli ich rozwalić i będę mógł wrócić do domu, do Alice? Swoją drogą ciekawe, co teraz robi. Mam nadzieję, że Elka wprowadziła ją we wszystkie zasady. Zupełnie o tym zapomniałem. Nie było czasu. Jutro cały dzień mamy dla siebie. Jeden dzień w firmie chyba sobie beze mnie poradzą. Dobrze nam idzie i myślę na otwarciem galerii w innych miastach. To mogła być szansa.
Snułem plany na przyszłość, gdy przerwał mi dźwięk SMSa.
„Już się zbliżają. Idziemy.”
Cicho wysiedliśmy z auta.
Zebraliśmy się przy wielkim drzewie.
- Już zmierzają w naszą stronę. Chodźcie za mną – powiedział szeptem Harry.
Ruszyliśmy za nim.
Po kilku minutach wędrówki usłyszeliśmy kroki. To oni. Schowaliśmy się za drzewami.
Gdy byli 5 metrów przed nami wyszliśmy z ukrycia.
Zatrzymali się. Podeszliśmy do nich na odległość ok.1,5 metra.
- Cześć – powiedział Harry – Dziękujemy, ze przyjęliście nasze zaproszenie.
- Mieliśmy o czymś pogadać. Nie mamy wiele czasu, więc się streszczaj.
- A co, spieszycie się, żeby coś obrabować?
- Nawet jeśli co cię to obchodzi, na gliny nie pójdziesz, bo z tego co wiem tym samym się zajmujesz.
- Tyle, ze to nasz teren. Lepiej wynoście się stąd póki nie jest za późno.
- Możemy podzielić się terenem.
- Podzielić?! Ty sobie żartujesz?! To jest nasz teren i każdy, kto próbuje nas wygryźć źle kończy.
- Podejmiemy wyzwanie i spróbujemy was wygryźć..
- Z nami nie wygrasz.
- Zobaczymy.
Tom próbował uderzyć Harrego pięścią w twarz, lecz ten uchylił się.
- Sam tego chciałeś – powiedział Hazza.
Zaczęło się. Spojrzałem na mojego przeciwnika. Dłonie uformowały się w pięści. Pierwszy cios otrzymałem w ramię. Nie musiał długo czekać na mój ruch. Oberwał w policzek. Zrobił dwa kroki w tył, a ja omiotłem wzrokiem chłopaków. Chyba szybko pójdzie. Mój przeciwnik wykorzystał moją chwilę nieuwagi i uderzył mnie w twarz. Poczułem smak krwi. Rozwalił mi wargę. Co za …. Zdecydowanym ruchem wymierzyłem cios w klatkę piersiową. Nathan upadł. Dałem mu trochę czasu na dojście do siebie. Gdy próbował się podnieść kopnąłem go w piszczel. Wydał z siebie rozpaczliwy jęk. Gdy klęknąłem przy nim zobaczyłem w jego oczach strach. Właśnie o to nam chodziło.
- Zbieramy się – zawołał Harry.
Wymierzyłem lekki cios w twarz chłopaka i pobiegłem z chłopakami.
Szybko wsiedliśmy do samochodów i kierowaliśmy się do domu Zayna.


 WOW 2 tys wyświetleń!
Dziękuję bardzo.
Dziękuję za wszystkie komentarze dają mi niesmowitą motywację do pisania.
Jeśli czytacie to u góry po prawej stronie jest ankieta. Klik. :)
 Następny rozdział prawdopodobnie w poniedziałek.

Podoba się rozdział?